Martyna Majewska

Pisząc o Słabym roku w reżyserii Martyny Majewskiej, spektaklu czwartego roku Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu, trudno ominąć falę dyskusji, jaka przetoczyła się przez polskie środowisko teatralne. Sytuacja zdaje się już rozwiązana, hałas ucichł, bilety, całe szczęście, nadal się sprzedają. Afera wokół Festiwalu Szkól Teatralnych w Łodzi i brak zaproszenia dla wrocławskiego spektaklu motywowanego tym, że to przedstawienie lalkowe, to absurd, przejaw tradycjonalizmu szufladującego sztukę i dzielącego ją na strefy wpływów. 

Nie wiem czy Burza Nataszy Sołtanowicz, studentki reżyserii na Wydziale Lalkarskim wrocławskiej filii Akademii Sztuk Teatralnych, to spektakl znakomity, taki sobie czy zwyczajnie słaby. I wszystko wskazuje na to, że nie będzie mi dane się o tym przekonać. Nie dowie się też tego publiczność Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku, bo mimo że Burza przeszła selekcję i miała zostać tam pokazana w nurcie OFF, twórcy musieli pokaz odwołać. 

Pojęcie teatru mieszczańskiego przez długie lata miało charakter stygmatu. Oznaczano nim wszystko to, co kojarzyło się z konserwą, oportunizmem, skostniałością, niewygórowanymi ambicjami i podlizywaniem się widowni. Fantazmat teatru mieszczańskiego jako wielkiego hamulcowego postępu stał się głównym wrogiem sztuki progresywnej. Przekonanie o jego sile i wpływowości utrzymywało się nawet wtedy, gdy teatr akademicki stracił ostatnie przyczółki.