Któregoś dnia pod drzwi mieszkania na Placu Inwalidów podeszło dziewięć potwornie zmęczonych tygrysów. Ludzie skazali je na taki los, jechały tysiące kilometrów nie wiadomo dokąd.
Były piękne. Pan Domu otworzył drzwi. Tygrysy powoli, majestatycznie, zaczęły wchodzić, marszcząc pyski i poruszając wąsami.
A kiedy tak wchodziły, robiły się coraz mniejsze, aż w końcu, nakarmione mlekiem, zasnęły wszystkie w pudelku po butach.
Pan Domu też poszedł spać. Spokojny.
A kiedy następnego dnia przez okna bez zasłon promienie słońca wdarły się do mieszkania pełnego książek,... czytaj więcej