Z warsztatu tłumaczki

Blog
02 paź, 2017

Ostatnio przetłumaczyłam tekst mojej ulubionej pisarki Dubravki Ugrešić o niewidzialnej Europie, o ludziach przemieszczających się w jej granicach, jak Meliha, Turczynka z Bułgarii, która przyjechała do Holandii sprzątać mieszkania, czy Frank, Holender, który wypisał się całkowicie z europejskiego systemu i wyjechał do Bułgarii hodować paprykę i pomidory. Dubravka nie pisze wprost o uchodźcach uciekających przed wojną, ale o tych, którzy i tak prowadzą wśród nas paralelne życie, jak cienie. O milionach ludzi nie mających głosu, choć to oni napędzają i podtrzymują żywot Europy. Dubravce Europa kojarzy się z ogromnym wielorybem, a ci ludzie to takie podnawki, ryby, które oczyszczają skórę wieloryba i tak się żywią. Gdyby nie podnawki (Echeneidae), twierdzą fachowcy od morskiego świata, wieloryby dawno by się rozpadły na kawałki.

A mnie przypomniał się wiersz Pan Maluśkiewicz i wieloryb (w wydaniu książkowym z rysunkami Bohdana Butenki. W programie „Czytanie przed spaniem. Cała Polska czyta dzieciom” popis daje Jerzy Stuhr. Ale też w innej edycji Piotr Wypychowski). Tuwim opowiada o tyciuteńkim człowieczku, który w łódeczce z łupinki orzecha wypłynął w morze szukać wieloryba właśnie. Po długiej wędrówce przybił do bezludnej wyspy i kiedy zaczął mocować gwoździami swój malutki namiocik, wyspa kichnęła. Tak pan Maluśkiewicz dowiedział się, że to nie wyspa, lecz wieloryb, a raczej jego lewe nozdrze, zaniemówił więc i zaczął się zbierać do odwrotu.

Wieloryb spytał: Kto mnie tam łechce? Na to Pan Maluśkiewicz: Nie łechcę, tylko się trzęsę, i już cię widzieć nie chcę.

W naszym świecie to Europa nie chce już widzieć przybyszy, morze nie jest „gładziutkie jak szyba”, a oni wciąż szukają swego wieloryba.

djć

Udostępnij